sobota, 28 lutego 2015

Co tam w lutym?

Haaa, tyle mnie już tu nie było! W styczniu nadszedł niestety czas kucia do sesji, a początki lutego zajęła właśnie walką z nią. Wygrana! Potem wiadomo - trza było odpocząć, pozbyć się stresów, czyli przede wszystkim uzupełnić poziom mangu we krwi. Tym sposobem przez ostatnie trzy tygodnie przeczytałam ponad czterdzieści tomików - hehe @w@.

Spośród nich szczególnie cztery tytuły zapisały mi się w pamięci, a pierwszym będzie Kobato! Z jednej strony - nareszcie! W końcu mogłam poznać zakończenie mangu, o którym wiedziałam tyle, że różni się od swojej animowanej adaptacji. 
I było... clampowo. Na myśl od razu przyszły mi inne ich historie, ale to nie tak, że panie powielają jakieś wprowadzone przez siebie schematy. One dysponują po prostu clampową magią. Wytłumaczenie godne LORDa. *kłania się*

Ponieważ wypada czasami poszerzać swoje mangowe horyzonty, ostatnio sięgnęłam po jednotomówkę Kimi ni shika kikoenai. Jakoś tak wyszło, że nie zwracam większej uwagi na tytuły, gdzie jako główni bohaterowie figurują nastolatkowie płci obojga. Zwykle nie wychodzi z tego nic dobrego, a dobrych mangu jest tyle, że nigdy jeszcze nie narzekałam na brak czytania... Chyba. Wracając jednak do tematu - och, urzekło mnie. Podobały mi się postaci, ich relacja i to jak bardzo się rozwinęły. Nawet kreska trafiła w moje gusta, a sam klimat był subtelny i jakiś wyciszający. 
No ładne to było, nooo.

Przerwę na szkice chyba zrobię.


Ostatnio nie mogę się zebrać w sobie i bazgrolę sobie tylko w szkicownikach. 
*chamska reklama*
Gdyby ktoś jednak był zainteresowany większą porcją moich rysunków, to można je znaleźć tutaj.
Hehe.
*koniec chamskiej reklamy*


Ten szkic przypomniał mi, że w lutym poza czytaniem mangu, obejrzałam też naprawdę przyjemne animu - Kuragehime. Powyżej właśnie buźka pięknego Kuranosuke.

I koniec~

Wracając do mang!
Kolejnym tytułem jest Claymore (i nagle wiadomo skąd się wzięło tyle przeczytanych tomów). Co prawda nie skończyłam jeszcze serii, ale jakieś dwie trzecie za mną i już wiem, że zapamiętam tę pozycję na dłużej. Dopóki nie zaczęłam czytać nawet nie wiedziałam, że cierpię na taki niedosyt prawdziwie mocnych pań. Więcej chcę takich mang, och, więceeej.

Na zakończenie - Solanin. Jakiś czas temu, pół roku, a może to już będzie nawet rok...? Nieważne! Kiedyś tam, korzystając z mega promocji na Gildii, zamówiłam całkiem pokaźny stosik mang Hanami. Czytałam sobie powoli, tomik za tomikiem i tak mi się ostały trzy serie - Pitu Pitu, Muzyka Maire i właśnie Solanin. Lektura Muzyki jeszcze przede mną, jeśli zaś chodzi o Pitu Pitu... Chyba niewiele z tego wszystkie zrozumiałam i szykuje się ponowne czytanie za jakiś czas. Wracając jednak do Solanina, taaaak, właśnie takie mangu robią na mnie wrażenie i jeśli ten zachwyt dalej będzie trzymać mnie tak mocno, szykuje się chyba pierwsza blogowa recenzja lub przynajmniej dłuższa opinia.
Widzę w tym tytule pocieszenie dla zagubionych w życiu cieci. Hehe.


6 komentarzy:

  1. bardzo mi się podobają te rysunki. delikatnie cieniowane, lekkie. sam nie potrafię stworzyć żadnego udanego portretu, więc mogę się pozachwycać. w ogóle super też pasuje ten 'żółtawy' odcień zdjęcia. zupełnie jakby był to stary papier. + szkic = świetny efet! ♥

    http://dead-moth.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie~! Trochę tymi podrasowanymi zdjęciami chciałam zatuszować fakt, że to takie zwykłe, szybkie bazgrubazgru ołówkiem. 8D

      Usuń
  2. Eh, muszę w końcu doczytać Kobato, bo zaległości rosną, rosną, rooooosną :D
    Za Claymore też się od miesięcy zabieram, bo mangę w domu posiadać, ale idzie jak po..
    Hanami ma tak ciekawe tytuły, ale ciężko mi się za nie zabrać. Muszę mieć nastój..
    A szkice bardzo ciekawe, w prostocie tkwi piękno (:

    Pozdrawiam
    kupin-art.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nagle, zaraz po napisaniu tego posta zacięłam się z Claymore i do tej pory nie ruszyłam kilku ostatnich tomów. Coś fabuła poszła w kierunku innym, niż bym się tego spodziewała.
      Ha, bardzo dziękuję! *U*

      Usuń
  3. Blogspot znowu mnie strollował i nie wyświetlił Twojego nowego wpisu.
    Moje podsumowanie zakończenia Kobato było dokładnie takie samo! haha xD Po prostu Clampowo, o!
    Kurcze nie słyszałam o "Kimi ni shika kikoenai", a już sam tytuł mnie zaciekawił, w dodatku to tylko jednotomówka, więc chyba warto się zapoznać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie tylko ja miałam takie odczucia co do Kobaci xD.
      Taktaktaaaaak, namawiam i polecam *U*.

      Usuń